Strach nie dotykał mnie nigdy... Rozmowa z Erykiem Schaferem

2 lata temu | 07.04.2022, 13:45
Strach nie dotykał mnie nigdy... Rozmowa z Erykiem Schaferem

Nie obchodziło mnie to, czy przeciwnicy są więksi, lepsi fizycznie, że jednak są to doświadczeni zawodnicy, którzy grali w najlepszych ligach na świecie, czy ich zapleczach. Ja po prostu wchodziłem na lód, robiłem swoje i starałem się zagrać jak najlepiej tylko mogłem.

Właśnie podpisałeś dwuletni kontrakt z naszym KH Energa Toruń. Długo się zastanawiałeś?

Szczerze mówiąc nie zastanawiałem się zbyt długo. To była tylko kwestia czasu kiedy podpiszę kontrakt z drużyną.

Skoro mówisz szczerze [śmiech], to przyznaj też szczerze, czy było dużo telefonów z propozycjami? Tylko z Polski, czy może też z zagranicy?

Oczywiście propozycje były różne, najwięcej ich było z klubów zza granicy, lecz wiedziałem czego chcę i czego oczekuję. To wszystko skłaniało mnie do podpisania kontraktu właśnie z toruńskim klubem hokejowym, tu gdzie mój dom.


To był bardzo pracowity sezon dla Ciebie. Rozegrałeś 53 mecze, w tym 27 meczów w barwach KH Energa Toruń, 21 meczów w barwach Sokołów i 5 meczów w reprezentacji Polski U20). Czujesz zmęczenie?

Naprawdę był to najbardziej pracowity sezon jaki tylko miałem w życiu [śmiech]. I do tego wcale się nie skończył. Aktualnie znajduję się na Mistrzostwach Polski do lat 20, a za parę dni wyjeżdżam na przygotowania do Mistrzostw Świata, które odbędą się we Włoszech.

No właśnie, nie wspomniałem o Mistrzostwach U20 i Mistrzostwach Świata! Widać, że kondycję masz wzorową!

Odczuwam lekkie przemęczenie organizmu, lecz dbam o niego. Do tego poświęcam jak najwięcej czasu na szybką regenerację. Chociaż czuję się lekko przemęczony, to tak czy inaczej muszę zrobić swoje i pomóc drużynie. Muszę i chcę oddawać całe serce i zostawiać wszystkie siły na lodzie, wtedy narasta uczucie satysfakcji i zadowolenia, które mnie napędza jeszcze bardziej do każdego wysiłku, jakiemu stawiam i będę stawiał czoła.

I widać, że twoja praca przekłada się na realne rezultaty. Złoty medal na Olimpiadzie Młodzieży, srebro w 1. Lidze, finał Pucharu Polski, wyrównana walka z JKH GKS Jastrzębie w play-off. Satysfakcja dominuje nad głodem jeszcze większych sukcesów?

Na pewno jest pewien głód i niedosyt ale trzeba się cieszyć z tego, co się osiągnęło. Trzeba wiedzieć i czuć ,że zrobiło się wszystko, co tylko się mogło. Taki jest sport, wygrywa lepszy, a żeby być lepszym, trzeba każdego dnia stawać się lepszą wersją siebie, na każdym treningu, czy meczu. To przełoży się na najważniejsze imprezy hokejowe w Polsce takie jak Mistrzostwa Polski w różnych kategoriach wiekowych i nie tylko.


Nie da się ukryć, że z różnych stron padało pod Twoim adresem bardzo wiele pochwał i ciepłych słów. Co robi Eryk Schafer, żeby do głowy nie uderzyła mu przysłowiowa woda sodowa?

Po prostu jestem sobą i staram się wykonywać swoją robotę jak najlepiej potrafię. Oczywiście jest to bardzo miłe i napędza człowieka do dalszej, cięższej pracy, ale trzeba skupić się na sobie i na tym, czy jest się wystarczająco zadowolonym ze swoich umiejętności i postępów, jakie się zrobiło. Jeśli się nie jest, to pokazuje to tylko, że trzeba dwa czy trzy razy mocniej pracować na treningach i poza nimi.

Wróćmy zatem do minionego sezonu w ekstraklasie. Co najbardziej zaskoczyło Cię w Twoim pierwszym sezonie w PHL?

Najbardziej zaskoczyła mnie szybkość gry. Zdawałem sobie sprawę, że będzie to bardzo szybka gra i w pierwszym meczu już się o tym przekonałem. To samo tyczy się dyscypliny na lodzie. Mało kiedy zdarzały się głupie błędy na lodzie, a gra była odpowiedzialna i przemyślana. Ciężko jest zaznać tego w niższych ligach, głównie chodzi mi o 1. ligę. Udało mi się pojąć tą grę na najwyższym szczeblu rozgrywkowym hokeja na lodzie, teraz zostało mi pokazać na ile mnie stać, a stać mnie na jeszcze więcej niż pokazałem.

Czy były jednak momenty, w których pojawiała się trema, strach, zwątpienie w trakcie sezonu? Jak sobie wtedy radziłeś?

Trema pojawiła się przy pierwszych meczach w PHL. Zdawałem sobie sprawę z tego, że początek będzie naprawdę ciężki i taki też był, ale nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo [śmiech] Wierzyłem w swoje umiejętności na lodzie i wiedziałem, że gram u boku doświadczonych zawodników, którzy pomogą w każdej chwili, lecz nie mogłem tego faktu przeceniać. Strach nie dotykał mnie nigdy, nie obchodziło mnie to, czy przeciwnicy są więksi, lepsi fizycznie, że jednak są to doświadczeni zawodnicy, którzy grali w najlepszych ligach na świecie, czy ich zapleczach. Ja po prostu wchodziłem na lód, robiłem swoje i starałem się zagrać jak najlepiej tylko mogłem. Strach nie może przezwyciężyć człowieka, bo wtedy przychodzi panika i chaos. Miałem jedną, cięższą chwilę pod koniec sezonu. Byłem bardziej wymęczony psychicznie przez różne czynniki. Pierwszy raz było mi ciężko poradzić sobie z tym wszystkim samemu. Wtedy wkroczyli moi przyjaciele, trenerzy i bliscy, moja cała rodzina. Mogę im jedynie teraz podziękować za to, co dla mnie robili.


Zostawmy na chwilę taflę i powiedz nam jakim uczniem jest Eryk Schafer? Jak Twoje wyniki w nauce? Będzie świadectwo z czerwonym paskiem?

Myślę ,że uczniem jest bezproblemowym [śmiech]. Ja i moi rodzice jesteśmy zadowoleni z moich wyników ,także może i świadectwa z czerwonym paskiem nie będzie, ale świadectwo będzie wyglądało przyzwoicie.

Jakieś plany na wakacje zanim zaczną się letnie treningi?

Na pewno chciałbym troszkę odetchnąć i nabrać świeżości, zanim zaczną się letnie treningi. Mam trochę czasu na zastanowienie się, jak wykorzystam ten czas. Na pewno aktywnie [śmiech], ale najczęściej działam na przysłowiowym spontanie.

W takim razie postaraj się mimo wszystko odpocząć i widzimy się na letnich treningach przed nowym sezonem!

Niniejszy wywiad, w świetle prawa autorskiego i prasowego, stanowi własność intelektualną KH Toruń HSA oraz autora wywiadu: Marcina Jurzysty. Powielanie, cytowanie, przedrukowywanie w całości lub we fragmentach, w wydawnictwach papierowych oraz internetowych, bez wiedzy i zgody autora zabronione.

Udostępnij