Mam 35 lat i to jest bardzo dobry czas, żeby zacząć nowy etap przygody z hokejem, zwłaszcza mogąc współpracować, uczyć się i podglądać warsztat doświadczonego fińskiego trenera, jakim jest Jussi.
Podsumowanie statystyczne Twojej zawodniczej kariery zostawmy tym razem kronikarzom i miłośnikom cyferek, a Ty sam powiedz po prostu, czy są jakieś wspomnienia, obrazy, które szczególnie zapadły Ci w pamięć.
Zamiast słowa kariera, będę trzymał się określenia „przygoda z hokejem” [śmiech]. Nie da się ukryć, że trochę się wydarzyło przez te 15 lat, bo mając 19 lat grałem już w ekstraklasie z Zagłębiem. Wspomnień zatem też nie brakuje, czy to tych z czasów gry w reprezentacjach młodzieżowych, gry na mistrzostwach, awansów do ekstraklasy zarówno z Sosnowcem, jak i Toruniem. Pamiętam również dobrze to, że o awans w Sosnowcu walczyłem, grając w jednej drużynie z moim Tatą i w jednym z meczów obaj zdobyliśmy bramki. Wiadomo, że były też smutniejsze momenty, takie jak spadek z Toruniem do 1. ligi. Nie ma chyba wspomnień, które mógłbym szczególnie wyróżnić, po prostu wszystkie układają się w moją własną, hokejową opowieść, do której teraz zaczynam dopisywać zupełnie nowy i zupełnie inny rozdział.
Gdy wracałeś do toruńskiej drużyny, po okresie gry w Zagłębiu, w wywiadzie, którego udzieliłeś klubowym mediom, powiedziałeś: „Chciałbym by Toruń był moim ostatnim przystankiem, jeśli chodzi o karierę zawodniczą. Mam 34 lata. Chciałbym pograć jeszcze na pewno dwa, a jeśli zdrowie pozwoli, to trzy lata i właśnie w Toruniu chciałbym zakończyć karierę”. I jak widać, Toruń rzeczywiście jest wspomnianym, ostatnim przystankiem dla Ciebie, jako zawodnika. Jak doszło do podjęcia decyzji o zakończeniu kariery zawodniczej? Wiadomo, że takie decyzje nigdy nie są proste. Czy od początku kariery zakładałeś, że gdy przestaniesz być zawodnikiem, zostaniesz trenerem?
Nie projektowałem w ten sposób mojego hokejowego życia i gdy zaczynałem być zawodnikiem, to nie zakładałem od razu, że kolejnym etapem będzie pełnienie funkcji trenerskich. Dopiero, gdy dzięki Tomkowi Rutkowskiemu zacząłem swoją przygodę jako trener w UKS Sosnowiec, zobaczyłem, że się w tym odnajduję i od 11 lat idę tą drogą, pracując z młodzieżą i do tej pory łącząc to z byciem zawodnikiem. Teraz jedna z tych dróg się skończyła, a druga otwiera przede mną nowe wyzwania, nowe szanse na rozwój i na wykorzystanie tego wszystkiego, czego nauczyłem się sam i wciąż uczę jeśli chodzi o hokej.
Ale kiedy pojawiła się sama decyzja, że sezon 2020/2021 był Twoim ostatnim sezonem jako zawodnika. Czy taka myśl pojawiła się jeszcze w trakcie minionego sezonu, czy dopiero po jego zakończeniu?
Już w trakcie poprzedniego sezonu zacząłem się zastanawiać czy próbować jeszcze swoich sił jako zawodnik w kolejnym sezonie, czy może już tego nie robić. Kiedy dostałem propozycję od Prezesa Bogdana Rozwadowskiego, by zostać trenerem asystentem i stwierdziłem, że to jest właściwy moment i że nic nie zmieni to, czy pogram jeszcze sezon, może dwa. Ta chwila i tak musiała przyjść. Mam 35 lat i to jest bardzo dobry czas, żeby zacząć nowy etap przygody z hokejem, zwłaszcza mogąc współpracować, uczyć się i podglądać warsztat doświadczonego fińskiego trenera, jakim jest Jussi.
Gdy w materiale video kręconym na potrzeby klubowych mediów społecznościowych wypowiedziałeś słowa, o tym, że jesteś już byłym zawodnikiem, czułeś przysłowiowy ucisk w gardle?
Może trochę tak, ale naprawdę zdążyłem się już z tą myślą oswoić i dominował nie żal, tylko wdzięczność za zaufanie ze strony Prezesa Rozwadowskiego i możliwość rozwijania się.
Ale mimo wszystko, jak to się mówi: ciągnie wilka do lasu [śmiech] i słyszałem, że bierzesz pod uwagę grę w barwach Sokołów w rozgrywkach MHL. Dasz radę pogodzić obowiązki trenerskie i grę dla Sokołów?
Zobaczymy jak to będzie [śmiech] Wiadomo, że chcę skupić się na obowiązkach trenerskich i to one są teraz na pierwszym miejscu, ale jeśli Sokoły będą grały mecz u siebie, w sobotę wieczorem, to czemu nie [śmiech].
Czyli Ci Kibice, którzy płaczą z powodu tego, że nie zobaczą Cię już na tafli jako zawodnika KH Energa Toruń, mogą chociaż trochę otrzeć łzy i wypatrywać Cię na meczach Sokołów [śmiech]?
Jest taka szansa [śmiech]. Nie mówię tak i nie mówię nie. Wszystko wyjdzie w trakcie sezonu.
Jesteś już po pierwszych spotkaniach i rozmowach z trenerem Jussim. Czy już dostrzegasz jaki jest plan na drużynę i jaka będzie Twoja rola w tym trenerskim duecie?
Rozmawialiśmy już dużo i długo z Jussim, więc nakreślił mi czego będzie ode mnie oczekiwał, ale jednocześnie widząc po mnie delikatny stres osoby debiutującej w nowej roli, podszedł do mnie bardzo życzliwie, zapewniając, że mogę o wszystko pytać i mogą liczyć na jego pomoc i wyjaśnienie wszystkich kwestii. Mam spokojnie i bez stresu podejść do swoich zadań i cieszę się bardzo, że to właśnie u boku trenera takiej klasy będę mógł rozwijać się jako drugi trener.
A czy z tych rozmów wyłania się już to, na co Kibice najbardziej czekają, czyli nowa wizja toruńskiej drużyny?
Jesteśmy na etapie budowania drużyny i oczywiście wiele aspektów zostanie zweryfikowane, gdy wejdziemy na lód, ale tak jak Jussi podkreśla, tworzymy drużynę, o sile której nie będą decydować pojedyncze gwiazdy. To ma być zrównoważona drużyna, w której każdy będzie miał swoje zadania i w której najważniejszy będzie team spirit, gra zespołowa i zaufanie między chłopakami oraz w stosunku do trenera. Ambicja, waleczność i chęć pokazania maksimum swoich umiejętności na lodzie. Taka będzie właśnie toruńska drużyna.
Czy fakt, że współpracujesz jako trener z drużyną Sokołów i dobrze znasz środowisko związane z toruńskim hokejem juniorskim, sprawia, że będziesz również pełnił ważną rolę pośrednika, ułatwiającego kooperację trenera Jussiego z trenerami grup młodzieżowych?
Taka współpraca będzie na pewno i tutaj będę mógł faktycznie pomóc Jussiemu. Cieszę się z tego, bo wierzę, że mamy utalentowanych zawodników w Sokołach, większość z tych zawodników znam już od dobrych kilku lat i będę chciał tym chłopakom pomóc, zwłaszcza starając się ich odpowiednio ukierunkować, sprawić, by ich głowy, które teraz jeszcze czasem bujają nie w tych obłokach co trzeba, skupiły się na hokeju, co sprawi, że będą mogli się rozwijać.
Łukasz Podsiadło – trener asystent nie będzie już dla reszty drużyny Łukaszem Podsiadło – zawodnikiem i kolegą z tej samej szatni. Czy myślałeś już o tym, jak będziesz chciał zbudować ten zdrowy dystans i nową relację z zawodnikami, by móc dobrze wypełniać swoje trenerskie obowiązki?
Wiadomo, że perspektywa się zmienia [śmiech]. Nie będę już przebywał tyle w szatni, to już jest druga strona mocy [śmiech] więc wiadomo, że będzie inaczej, ale chcę żeby wszyscy wiedzieli, że ja się nie zmienię jako człowiek i chcę żeby koledzy wiedzieli, że mogą mi ufać, mogą przyjść po pomoc, po rozmowę. To również, a może przede wszystkim jest wpisane w pracę trenerską.
Czy jesteś gotowy na trudne decyzje, bo wiadomo, że i takie mogą się pojawiać na etapie budowania drużyny, kiedy może dojść do tego, że to Ty będziesz musiał wyjaśnić jakiemuś zawodnikowi, że niestety musi pożegnać się z drużyną.
To jest też element tej pracy i tego się nie uniknie. Jak trzeba, to trzeba. Na to również jestem przygotowany.