Zaufanie, cierpliwość i siła drużyny. Tak wygląda kulisy pracy w KH Energa Toruń
Klub ogłosił, że trenerka przygotowania motorycznego zostaje na kolejny sezon. Co pomyślała, gdy pojawiła się ta informacja?
— Bardzo mi miło, że klub ogłosił to tak szybko. Myślę, że to i kontynuacja, i nowe otwarcie. Cieszę się, że tylu zawodników z poprzedniego sezonu ma już podpisane kontrakty – znamy się dobrze, wiemy nawzajem, nad czym trzeba pracować. Jednocześnie z niecierpliwością czekam na rozmowę z nowym Head Coachem. Jestem bardzo ciekawa jego wizji i oczekiwań, więc bez wątpienia dla nas wszystkich będzie to też nowy początek.
Nowy sezon – nowe cele
Z perspektywy tych kilku lat w klubie – jak oceniana jest ewolucja roli w sztabie?
— Wszystkiego po trochu. Na pewno z roku na rok treningów motorycznych jest coraz więcej, co bardzo cieszy. Z tyłu głowy przez całe dziesięć miesięcy jest jednak świadomość, że ta praca wpływa nie tylko na rozwój zawodników, ale przede wszystkim na ich zdrowie. A zaufanie? Zawodnicy wiele razy pokazali, jak dużym zaufaniem darzą – to największa nagroda w tej pracy.
Który moment minionego sezonu był największym wyzwaniem?
— Kontuzje – to zawsze największe wyzwanie. Przede wszystkim uraz Antona w meczu przeciw Unii Oświęcim. To było dziewięć tygodni codziennej, stresującej pracy – naszej i jego. Każdego dnia trenował na siłowni, mimo bólu. Współpracował z fizjoterapeutami, był niesamowicie zdeterminowany. I jak się to wszystko skończyło, wszyscy doskonale wiemy. Początek sezonu był bardzo trudny, ale koniec końców – wspólna praca przyniosła efekty.
Trening z głową i z wyczuciem
Jak dziś wygląda podejście do indywidualizacji treningu?
— W trakcie sezonu reagujemy bardzo indywidualnie – ze względu na kontuzje, mikrourazy, zmęczenie. Natomiast w okresie przygotowawczym program treningowy nie jest indywidualizowany, ale obciążenia – jak najbardziej. Hokej to wymagający sport – siła, szybkość, wytrzymałość, zwinność, koordynacja – nad tym wszystkim pracujemy etapami. Czy będzie jeszcze więcej podejścia indywidualnego? To zależy od decyzji głównego trenera i czasu, jakim będziemy dysponować na siłowni czy stadionie.
Zauważalny progres drużyny?
— Zdecydowanie – poprawiła się wytrzymałość zawodników. Ale chciałabym, żeby byli jeszcze szybsi! Tak, żeby Patryk Wronka nie mógł nam już tak łatwo uciekać do przodu.
Technologie i świadomość
Czy wprowadzane są nowe metody diagnostyczne lub narzędzia?
— Bardzo chcielibyśmy móc przeprowadzać testy wydolnościowe – szczególnie test Wingate, który mierzy siłę, moc i wytrzymałość mięśni. Ale to są kosztowne rzeczy, a sytuacja finansowa klubu jest, jaka jest. Robimy więc te testy, które nie wymagają dużych nakładów, a jednocześnie dają obraz aktualnej formy zawodnika. Mam nadzieję, że w nowym sezonie uda się wprowadzić też metodę BFRT w przypadku kontuzji. Uczyłam się jej od specjalistów z Rehasport Academy – to bardzo ciekawe narzędzie.
Świadomość zawodników też się zmieniła?
— Diametralnie. Zawodnicy widzą, ile daje dobrze przepracowany okres przygotowawczy – wiedzą, że każdy trening to krok do przodu. Teraz dużo chętniej uczestniczą w zajęciach, angażują się, szukają w nich czegoś dla siebie.
Zespół, sztab, rozwój
Jak układa się współpraca w sztabie?
— Myślę, że dobrze się rozumiemy. Każdy ma swoje zdanie, ale szukamy kompromisów – tak, by wybrać najlepsze opcje. I zawsze podkreślam: dla mnie najważniejszy jest zawodnik. Cały czas pracujemy nad spójnym systemem, który – mam nadzieję – w nowym sezonie będzie już działał tak, jak chcemy.
Czy jest okazja do wymiany doświadczeń z trenerami spoza klubu?
— Tak. Za dwa tygodnie jadę na konferencję NSCA Polska „Siła w jedności, moc w liczbie”. Spotkam tam wielu moich nauczycieli – zarówno tych z Polski, jak i z zagranicy. Mam też swoich mentorów wśród polskich trenerów przygotowania motorycznego – zawsze mogę liczyć na ich radę czy konsultację.
Doświadczenie, które zostaje
Czy coś z minionego sezonu szczególnie wpłynęło na Ciebie osobiście?
— Sytuacja Antona. Pokazała, jak ważne jest robić swoje z cierpliwością, nie przyspieszać niczego na siłę. Trust the process – zaufać procesowi. To zaufanie zawodników, wspólne wychodzenie z kontuzji – to wszystko dodało mi wiary w siebie. Ale nie mylmy tego z pychą – pokora w sporcie jest absolutnie najważniejsza.
Czy ta praca zmienia człowieka?
— Nie sądzę. Ale na pewno zwiększa samoświadomość. Przez dziesięć miesięcy w roku żyjemy życiem drużyny – to zaszczyt i wyróżnienie, ale też ogromne poświęcenie, również w sferze prywatnej. Praca w sporcie bardzo wyraźnie pokazuje, jak ulotne są chwile.
Kobieta w sztabie? Po prostu trener.
Czy zauważalne są zmiany w obecności kobiet w męskim sporcie?
— Mam nadzieję, że ta zmiana trwa i postępuje. Wiem, że przynajmniej w jednej drużynie pojawiła się również kobieta-trenerka. Zawodnicy z innych zespołów często podkreślają, że taki kobiecy pierwiastek w teamie jest ważny. Więc wszystko przed nami.
I na koniec – rada dla młodych dziewczyn, które chciałyby pracować w sporcie?
— Żeby się nigdy nie poddawały i nie przejmowały opiniami innych. Trener nie ma płci. Ma zadanie do wykonania – oparte na wiedzy, doświadczeniu i relacji z zawodnikami. I to jest najważniejsze.
Fot. D. Alsztyniuk
Niniejszy wywiad, w świetle prawa autorskiego i prasowego,
stanowi własność intelektualną KH Toruń HSA oraz autora wywiadu: Marcina
Jurzysty. Powielanie, cytowanie, przedrukowywanie w całości lub we
fragmentach, w wydawnictwach papierowych oraz internetowych, bez wiedzy i
zgody autora zabronione.