Jakub Gimiński to jeden z najbardziej doświadczonych i charakternych zawodników KH Energa Toruń. W nowym sezonie po raz kolejny założy toruński trykot. Z tej okazji zapytaliśmy go o emocje związane z podpisaniem kontraktu, rolę lidera, młodych zawodników i... zimowy klasyk na Motoarenie.
Podpisanie nowego kontraktu w Toruniu to dla Ciebie nadal emocjonalne wydarzenie?
Zdecydowanie tak. Każdy kontrakt podpisywany w rodzinnym mieście wywołuje emocje. Bardzo się cieszę, że kolejny rok mogę reprezentować barwy Torunia. Czuję, że w tym sezonie stawiam sobie największe wyzwania od czasu powrotu do klubu. Marzy mi się wreszcie przełamać naszą „klątwę” ćwierćfinału i awansować do półfinału. Czas zrobić ten krok naprzód.
Jak oceniasz swoją rolę w drużynie – zwłaszcza jako obrońcy, który niekoniecznie bryluje w statystykach?
Bardzo ważne jest, żeby każdy w zespole znał swoją rolę i realizował założenia. Obrońcy rzadko trafiają na pierwsze strony gazet, ale mają ogromne znaczenie w przebiegu meczu. W tym sezonie chcę poprawić swoją grę ofensywną i jeszcze bardziej wspierać napastników w zdobywaniu bramek.
Czy Twoim zdaniem rola obrońcy w nowoczesnym hokeju się zmieniła? Zdecydowanie. Dziś odpowiedzialność za ofensywę i defensywę jest bardziej rozłożona. Obrońcy coraz częściej włączają się do ataku i potrafią wspomagać konstruowanie akcji. Dla mnie dobry defensor to taki, który potrafi błyskawicznie się przełączyć – zablokować akcję rywala, a chwilę później asystować przy golu.
Kibice widzą Was głównie podczas meczów. A jak wygląda praca poza taflą?
Mecz to tylko efekt finalny wielu miesięcy ciężkiej pracy. Trenujemy praktycznie przez cały rok. Lubię ten proces – z wiekiem coraz bardziej doceniam trud przygotowań. Nie ma dla mnie jednego najcięższego elementu – lubię trenować, bo wiem, że tylko wtedy można poczuć pewność siebie podczas sezonu.
Wszedłeś do seniorskiej drużyny jako bardzo młody chłopak. Jak oceniasz dzisiejsze podejście młodych zawodników?
Zmieniło się sporo. Młodzi są dziś bardziej roszczeniowi, ale to nie tylko kwestia sportu – to realia naszych czasów. Trzeba się do tego dostosować, choć prawda jest taka, że bez pracy nie będzie efektów. Mamy w Toruniu wielu zdolnych chłopaków. Jeśli zrozumieją, że ciężka praca i pokora to podstawa, to mogą zajść naprawdę daleko.
Jesteś jednym z tych zawodników, którzy nie boją się mówić wprost po meczu, nawet do mediów.
Nie mam z tym problemu. Jeśli trzeba powiedzieć, że „daliśmy ciała” – to mówię to wprost. To też element mojej roli w zespole. Staram się być szczery i autentyczny – zarówno wobec kibiców, jak i wobec samego siebie.
A jaki jesteś poza lodowiskiem?
Zdecydowanie spokojniejszy. Na lodzie bywają momenty, kiedy trzeba pobudzić drużynę, czasem sprowokować rywala. Ale w domu jestem bardziej wyważony. Spędzam dużo czasu z rodziną, staram się zapewnić dzieciom aktywność i ruch. A jeśli znajdę chwilę dla siebie – to lubię pojeździć na rowerze, pobiegać albo zagrać w padla. No i bardzo lubię oglądać kolarstwo!
Gdybyś mógł zagrać w jednym wymarzonym meczu – jak by wyglądał?
Chyba moim marzeniem byłoby zagrać w prawdziwym Winter Classic. A może nawet taki mecz na Motoarenie? Zimowy klasyk w Toruniu – to byłoby coś wielkiego. Przeciwnik nie miałby znaczenia.
Najbardziej emocjonujący moment w karierze?
Nie jestem typem, który długo rozpamiętuje przeszłość, ale kiedy zadałeś to pytanie, od razu pomyślałem o moim pierwszym trofeum – Pucharze Polski zdobytym z Jastrzębiem. Byłem wtedy niesamowicie podekscytowany. Ale myślę, że jeszcze więcej radości dałby mi medal zdobyty z drużyną z mojego miasta.
Na koniec – jaką radę dałbyś młodemu zawodnikowi?
Dawać z siebie 100%. Nie tylko w hokeju, ale w każdej dziedzinie życia. Nie robić nic na pół gwizdka. I być po prostu dobrym człowiekiem. To naprawdę ma znaczenie.
Niniejszy wywiad, w świetle prawa autorskiego i prasowego, stanowi własność intelektualną KH Toruń HSA oraz autora wywiadu: Marcina Jurzysty. Powielanie, cytowanie, przedrukowywanie w całości lub we fragmentach, w wydawnictwach papierowych oraz internetowych, bez wiedzy i zgody autora zabronione.