Wszyscy wiedzą, że jestem stąd, jestem z Torunia

3 lata temu | 16.09.2020, 13:21
Wszyscy wiedzą, że jestem stąd, jestem z Torunia

Rozmowa z powracającym do Torunia napastnikiem - Kamilem Kalinowskim

Rozmowa z powracającym do Torunia napastnikiem - Kamilem Kalinowskim

Jakie to uczucie wrócić po siedmiu latach do Torunia nie w roli zawodnika przeciwnej drużyny, tylko jako część toruńskiego zespołu?

To jest fenomenalne uczucie! Cieszę się ogromnie. Sam powrót do drużyny jest dla czymś wyjątkowym, bo wszyscy wiedzą, że jestem stąd, jestem z Torunia, od 3 roku życia byłem właśnie na toruńskim lodowisku i zawsze się tu dobrze czułem. Nawet jak przyjeżdżałem do Torunia z inną drużyną, to mecze tutaj dobrze mi wychodziły. Nie będę ukrywał, że mam wielki sentyment do tego miasta. Cieszę się również z tego, że mój dziadek będzie mógł w końcu zobaczyć mnie razem z bratem, razem w tej samej drużynie, bo wiem, że to jest jedno z jego marzeń. W poprzednim sezonie zdrowie nie pozwalało mu na to, by często pojawiać się na Tor-Torze, ale już mu mówiłem, że podaruję mu karnet na cały sezon i już nie może się doczekać, żeby przyjść na mecz.

Jak wspominasz te mecz, w których grałeś przeciwko bratu? Napędzała Cię dodatkowo taka rywalizacja?

Można powiedzieć, że tak było, bo między sobą mieliśmy zawsze jakieś braterskie utarczki, o to kto więcej punktów zrobił, kto bardziej się przysłużył do zwycięstwa, ale ta rywalizacja nigdy nie miała negatywnego charakteru, zawsze szła w dobrą stronę, zawsze motywowała zarówno mnie, jak i Michała.


Poza Toruniem grałeś w Katowicach, Oświęcimiu, Tychach i Krakowie. Który z tych klubów zapamiętasz szczególnie? Gdzie grało Ci się najlepiej?

Chyba takim klubem był GKS Tychy. Grałem tam przez cztery lata, był to bardzo fajny okres. To była duża zmiana dla mnie, nie brakowało meczy na bardzo wysokim poziomie, wyjazdy na różne puchary i turnieje też były częste. Graliśmy bardzo dobry hokej i sporo udało się nam wówczas wywalczyć jako GKS Tychy.


Razem z Tychami sięgałeś dwa razy po srebrny medal Mistrzostw Polski i raz po złoty oraz po Puchar Polski, z Cracovią też wywalczyłeś srebro. Czy medale potrafią ciążyć na szyi? W końcu jak mówi przysłowie, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Czy tamte sukcesy Cię motywują?

Wierzę, że znowu nastąpi moment, w którym wywalczę kolejne medale. Z taką myślą i z takim zamiarem wróciłem do Torunia. To jest mój plan dla naszej drużyny, żeby świętować medal dla Torunia, dać radość Kibicom, którzy czekają od 1996 roku na kolejny krążek dla biało-czerwono-niebieskich.


Zagrasz z bratem, być może w tej samej piątce. Będziecie się ścigać, kto więcej strzeli?

Myślę, że o ściganiu tu nie ma mowy [śmiech], raczej o wzajemnej pomocy, żeby być jak najwyżej. Jest taka piosenka Dire Straits o braciach krwi i ich wspólnej walce, w której jeden nigdy nie opuścił drugiego.

Miewałeś poważne kontuzje, jak teraz przedstawia się Twoja dyspozycja?

Czuję się wyśmienicie, nic mnie nie boli, nic mi nie dolega. Miałem problem z barkiem, ale zakończyłem już całe leczenie, cały czas wzmacniam ten bark, trenuję na gumie, więc jest w pełnej dyspozycji.

Właśnie dwóch naszych młodych zawodników dostało powołanie do kadry U20. Ty grałeś zarówno w U18, U20 i w kadrze seniorskiej. Twoją grę w reprezentacji okrasiły dwa brązowe medale. Jaką masz radę dla młodych kadrowiczów?

Przede wszystkim zapieprzać. Słuchać poleceń trenera, wykonywać jego założenia i pracować i jeszcze raz pracować nad sobą.


Jak oceniasz Michała w roli świeżo upieczonego taty?

Świetnie! Myślałem, że będzie gorszym tatą, ale mnie mile zaskoczył [śmiech]. Bardzo dobrze się spisuje, cały czas jesteśmy blisko, cały czas widzę Klarcię, zdrowa dziewczynka, mam nadzieję, że już niedługo będzie z moją Różą biegała jak podrośnie.

Masz 28 lat – czego jesteś pewny?

Tego, że pudłujesz 100% strzałów, jeśli w ogóle ich nie wykonujesz. Potrzeba czasu żeby dokonać rzeczy trudnych. Aby dokonać rzeczy niemożliwych potrzeba trochę więcej czasu.

Udostępnij